Nie wiem, jak wyglądają wizyty w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej (PPP), wiem natomiast, jak wygląda wizyta u mnie i w wielu prywatnych gabinetach logopedycznych. Przede wszystkim trwa od godziny do półtorej. Naturalnie, ważny jest wywiad – czy ciąża i poród przebiegały prawidłowo, czy dziecko używa(ło) smoczka, co i w jakiej formie je, kiedy zaczęło chodzić, co potrafi powiedzieć, co lubi, a czego nie lubi robić itp. Zajmuje on natomiast najmniej czasu. Najważniejsza w diagnozie jest zaś… zabawa z terapeutą! To dziecko jest w centrum uwagi, a nie rodzic. Dzięki zabawie dziecko szybciej wchodzi w interakcję z logopedą, który jest przecież obcą osobą. A przy obcych, wiadomo, dziecko zachowuje się trochę inaczej, często jest skrępowane, nieufne.
To jak wygląda diagnoza w praktyce? Nie na formularzu i zakreślaniu błędnie wypowiedzianych głosek, o nie! Często też nie polega na siedzeniu przy stole, ale, o rany! na dywanie! Diagnoza z punktu widzenia dziecka (i rodzica!) to budowanie z klocków, rzucanie piłką, gra w memory, układanie obrazków, patrzenie przez magiczne lunety, rysowanie, zgadywanie, wygłupianie się, oglądanie książek, opowiadanie bajek-głupotek, wykonywanie absurdalnych czynności (kto to widział, żeby mieszać herbatę kredką!), granie na instrumentach, wyścigi autek, ubieranie lalek i wiele wiele innych.
I ja mam płacić za to, że moje dziecko przez godzinę ma zapewnioną rozrywkę? Zapyta niejeden rodzic. A właśnie, że tak, drogi rodzicu. Bo to, co dla dziecka i Ciebie jest tylko zabawą, dla logopedy jest narzędziem diagnostycznym. Za pomocą lali i klocków logopeda sprawdza u dziecka takie mądre rzeczy, jak lateralizacja, analiza i synteza wzrokowa i słuchowa, grafopercepcja, operacje myślowe, pamięć, koncentracja, motoryka mała i duża, uwarunkowania artykulacyjne, praksja oralna, funkcje społeczne i językowe. Nieźle, co?
Ale po co to wszystko? Znowu zapyta rodzic. Przecież moje dziecko ma tylko problemy z mową? Już odpowiadam. Wszystkie te mądrości to funkcje warunkujące nabywanie języka. Logopeda, znając budowę mózgu, wie, że stymulowanie rączki (lepienie z plasteliny, wyklejanie, nawlekanie koralików) wpływa również na rozwój mowy, ponieważ (w uproszczeniu) ośrodki w mózgu odpowiadające za precyzyjny ruch rączkami znajdują się tuż obok struktur odpowiadających za mowę. Że stymulowanie funkcji lewopółkulowych (sekwencje, odnajdywanie różnic, historyjki obrazkowe) rzutuje na mowę – etc.
Dlatego oprócz zaglądania do buzi dziecka celem oceny budowy aparatu artykulacyjnego, logopeda powinien także sprawdzić psychofizyczny rozwój dziecka.
A na sam koniec pierwszego spotkania logopeda daje dzieciom z opóźnionym rozwojem mowy kategoryczny zakaz oglądania telewizji oraz używania tabletów/smartfonów/laptopów/innych urządzeń z ekranem, do ok 3 roku życia. Dlaczego? To już temat na kolejną mini rozprawkę ;)
wpis gościnny, przygotowany przez:
Małgorzata Korbiel
strona: Daję Słowo
Korzystaliście z pomocy logopedy, jak oceniacie Waszą przygodę?
- 15 marca 2016
- 5 komentarzy
- Dziecięcy świat
Komentarze
5 odpowiedzi na “Pierwsza wizyta u logopedy – jak wygląda, czego się spodziewać?”
My się zastanawiamy. Syn ma 2,5 roku i mówi tylko pojedyncze słowa. Jego zdania wyglądają np. tata cii lala pi czyt. tata bądź cicho Malwinka śpi. Gdy chcę aby powtórzył jakieś słowo to ignoruje mnie i zachowuje się tak jakby nie słyszał. Za to układa puzzle 6 i 9 elementów. Mamy grę Co i gdzie? potrafi przepasować wszystkie obrazki. Myślę że jest z niego leń i rzeczywiście ogląda za dużo bajek.
Dzień dobry, proszę nie wierzyć mitom, że chłopcy zaczynają mówić później, albo że wujek Stefan zaczął mówić, jak miał 5 lat, więc i synek może poczekać. Nie panikowałabym też z drugiej strony, tylko poszła na jedną wizytę do logopedy, aby ocenił rozwój mowy synka oraz pokazał, jakie zabawy rozwijają ją.
Dziecko dwuletnie powinno wypowiadać ok 250 słów i łączyć je w proste zdania, tak jak Pani synek. Pisząc „słowo”, mam na myśli słowa konkretne „mama”, „lala”, „miś”, ale też onomatopeje i słowa uproszczone „hau”, „brum”, „pi” (jako „śpi” albo „pić”).
Puzzle nie są miarodajnym narzędziem diagnostycznym, czy synek potrafiłby złożyć pocięty na 2,3,4 części obrazek?
Pozdrawiam,
Małgorzata Korbiel
Dziękuję za odpowiedź. Myślę że poradziły by sobie z tym. Właśnie zamiast powtórzyć za mamą „auto” mówi „brum”. Takich przykładów mogłabym wymienić kilkanaście. Nie wiem czy to dobrze jak na 2 i 5 latka.
Proszę spróbować przez kilka dni spisywać (najlepiej w Excelu, żeby łatwo było posortować alfabetycznie i wyrzucić duble) słowa synka. Jeśli słowo „brum” oznacza „auto”, ale także „jedzie”, to liczy się jako 2 słowa. Jeśli jest ich ponad 300 – super, jeśli jednak mniej, proponuję pójść z synkiem do logopedy.
MK
pouczajacy artykol. bede obserwowa drugiego synka ktory ma obecnie 14 miesiecy I mowi tylko „tata” I „pa pa”. Pierwszy syn 4,5 latek mowi w 3 jezykach: idealnie po polsku I angielksu. trzeci jezyk – rumunski- rozumie powiedzialabym polowe zdnaia, pojedyncze slowa, umie liczyc, kolory, okreslone zdania. Jestesmy bardzo z niego dumni. Liczymy ze drugi synek tez bedzie tak zdolny!
Oby nie byla potrzebna wizyta u logopedy!
Pozdrawiam