W jednym domu na wspólnej kuchni żyłam z teściową ponad 30 lat. Jakoś przeżyłyśmy, ale były to trudne lata dla mojego małżeństwa. Teraz to ja jestem teściową, role się odwróciły i zrozumiałam, że każdej synowej ciężko polubić obcą kobietę jak swoją matkę.
Zawsze chciałam uniknąć sytuacji, w której to moje dzieci musiałyby zamieszkać z teściami, a nawet z nami, bo wtedy to my będziemy przykrymi teściami. Ciesze się, że mi się to udało, gdyż młodzi muszą ułożyć sobie życie, a to trochę trwa. To ważne aby byli sami dla siebie. Po co im teściowa, która ciągle się wtrąca, pyta gdzie się jedzie i co ma się zamiar robić. To przykre, ale prawdziwe … syn nie może lubić własnej mamy, a córka może. Nie może do niej przyjechać, przytulić się, porozmawiać, posłuchać jej rad, bo będzie uważany za „mamisynka”. Przecież powinien być dorosłym samodzielnym mężczyzną. A druga strona (żona), może przyjechać do własnej mamy, przytulić się, ponarzekać, poradzić, pocałować i kupić prezent. A gdyby zrobił to mąż, od razu katastrofa w małżeństwie. Podobnie jest w sytuacji, w której syn pochwali mamę za obiad. Lepiej niech tego nie robi, bo za karę żona mu nie będzie gotować, „przecież możesz jechać do mamusi”. Ale on jadł te potrawy tyle lat, dziecięcych lat i pokochał ten smak. Z czasem pokocha i drugi. Gdy zachoruje mama zrobimy wszystko by jej pomóc, a gdy teściowa, też zrobimy, ale z musu. Wiem o tym, bo to samo było u mnie. Teściowa to teściowa, teraz kiedy jej nie ma, to tłumaczę sobie, że wcale nie była taka zła jak wyglądała w moich oczach. Ona po prostu za bardzo kochała swojego syna, ale jak nie kochać własnego dziecka, które wychowywało się przez tyle lat? Zazdrość jest okropna, a zwrócona uwaga ze strony teściowej odbierana za straszną krytykę. Teraz przeżywam to w drugą stronę. Choć chciałabym jak najlepiej dla dzieci, to i tak widziane jest to negatywnie. Chciałabym być najlepszą teściową, tak sobie obiecałam. Ale co oznacza „być najlepszym?”. Nie da się długo udawać osoby którą się nie jest. Tak samo nie da się kochać jednakowo w dwie strony, choć są wyjątki tam gdzie mężczyzna nie ma mamy lub gdzie kobieta nie ma mamy, to wtedy mamę męża traktuje jak swoją (przyjaciółkę). A Wy jak myślicie, mam rację?
Teściowa
Pozostałe posty mamy, przeczytacie TU.
- 28 grudnia 2015
- 7 komentarzy
- Te myśli
Zobacz także
Modne ciuszki dla chłopca – gdzie kupić? Internetowe propozycje
Ciuszki dla małych dzieci oprócz tego, że są śliczne, to powinny być praktyczne i wykonane z ...
Komentarze
7 odpowiedzi na “Teściowa – da się ją lubić?”
Ze swoja tesciowa jestem akurat w mega konflikcie…nigdy jej nie rozumialam a ona mnie tak samo. ;)
Bardzo mądry tekst….. Ja podziwiam moja tesciowa za wszystko… Jest dla mniee ostoją i podporą…wychowala swojego syna a mojego męża na mądrego faceta.. A to sztuka…
Ha ale temat !!! Ciężki dosyć!!!! Ale….
Musi minąć parę latek tzw.wiosen zanim synowa zrozumie o co chodzi teściowej…
Wiadomo ze matka chce jak najlepiej dla swojego dziecka , to normalne. A synowa walczy o swoją pozycje w rodzinie zależy od charakteru obydwu raz bardziej to zażarte raz mniej!! U nas było tak ze akurat dwie lwice trochę walczyły, ale miałyśmy mężczyzn obok siebie mniej zażartych do boju,którzy. Studzili emocje, i to wyszło na dobre,teściu cudowny chwalił pod NIEBIOSA moje wyczyny kulinarne z czego ja porostu rosłym w sile, po czasie teściowa to czyniła i doświadczała po trochu ze jednak nie jestem taka zła.., w dokonaniach ,przy opiece nad dziećmi i mężem itd.. Tylko pytanie ktoś mi kiedyś zadał … A gdzie we wszystkim TY TAK NAPRAWDĘ JESTEŚ… to mnie trochę zaniepokoiło ponieważ tak jak patrząc na swoje życie z boku , to wyglada trochę na to ze próbuje uszczęśliwiać innych czasem ponad siebie
Ale po wielu rozmyślaniach stwierdzam ze jednak to nie tak ,bo jeśli dzięki mnie i moim staraniom wszyscy łącznie ze mną są szczęśliwi to JA RÓWNIEŻ JESTEM
moja teściowa jest Super teściową , ale dopiero widzę to po 7 latach i gdy nie mieszamy już razem .. Teraz umawiamy się na kawkę i ploteczki i najważniejsze zawsze mogę na nią liczyć , bezinteresownie zresztą ona na mnie też!!!!
Od wigili mieszkam z teściową pod jednym dachem.
Przez 8 lat mieszkaliśmy w domu obok,ale ten stareńki drewniaczek sypie się coraz bardziej więc już wiosną zaczęliśmy remont pustej części domu teściowej….i tak oto mieszkamy już tydzień pod jednym dachem ze wspólną kuchnią i łazienką.
Wrażenia…jest tak sobie,dogadujemy się ale spijania z dziubków nie będzie .
Ona ma swoje przyzwyczajenia,my swoje
Teściowa gotuje inaczej ,my inaczej aczkolwiek kuchnię oddała w moje ręce,bo garów nie znosi…choć nie powiem kilka dań wychodzi jej obłędnie.
Ogólny rozrachunek wychodzi na plus ,ona da się lubić,dzieci babcię lubią i ja nie znoszę konfliktów….oby tak zostało .
coś w tym jest, moi rodzice nie żyją, a teściowa stała się dla mnie bardzo bliska. od 3 lat mieszkamy pod jednym dachem – z osobną kuchnią i łazienką :P ale nie ma dnia, żebyśmy nie wypiły razem kawy, zjadły wspólnie posiłku i ogromnie się cieszę, patrząc jak kocha naszego synka, a swojego wnuka, bo musi robić to poczwórnie ;)
jak miło czytać tak pozytywnie napełnione emocjami komentarze! Kolejnych wspólnych pogaduch i kawek życzę ;-)
No to jest bardzo ciężki temat. Ja lubiłam swoich teściów dopuki nie zrozumiałam, że ciągną z nas pieniądze, bo im bieda… Narazie odizolowalismy się od nich, choć i bez tego nie interesowało ich nasze życie czy zdrowie, nie mówiąc już o wnuczku, którego nie odwiedzali wogole. Najważniejsze było to by udało się wyciągnąć parę złotych z naszej kieszeni