Te myśli

Będzie dobrze, Bądź silna, Dasz radę – ile razy to słyszałaś?

Są dni, kiedy wątpimy w swoje możliwości, codzienność nas przerasta. Nic dziwnego, jesteśmy tylko ludźmi, ale w zamian współczucia słyszymy – Dasz radę, Bądź silna – czy naprawdę po tych słowach się taka stanę?

Sytuacji, w których czułam zwątpienie, było wiele. Zamiast usłyszeć, że faktycznie w tej chwili mam ciężko, to oczywiście dostawałam kopniaka w tyłek z informacją „nie marudź, bądź silna, inni mają gorzej”. A co mnie w tej sytuacji obchodzą inni? Takie rady sprawiają, że mam ochotę wrzeszczeć. Pamiętam jak urodziłam Ignasia, pojawił się problem adaptacyjny. Byliśmy ponad tydzień w szpitalu tylko dla siebie, po czym wróciłam do domu, gdzie nagle zamiast jednej małej istoty, musiałam ogarnąć jeszcze nieco większą (Aleksa). Początki są zawsze ciężkie, gdyż nasze życie zmieniło się o 180stopni, w dodatku kolki, znów walka o laktację. I gdy w chwili zwątpienia oczekiwałam wsparcia, usłyszałam „musisz się poświęcić, musisz być silna”. Nie, ja nie chcę postrzegać karmienia piersią jako poświęcenie, nie – wcale nie muszę być silna, jest mi teraz ciężko i chcę o tym powiedzieć głośno. Tak bardzo chciałam wtedy usłyszeć: „też przez to przeszłam, też mam bałagan w domu, też nie gotuję by mieć więcej czasu, też nie ogoliłam nóg, ale to minie, kiedyś będziesz to wspominać z uśmiechem na twarzy”. Pisałam Wam o tym, jak pomóc młodej mamie_klik i takie wsparcie otrzymałam od najbliższych. To dzięki ich pomocy, nie doświadczyłam baby bluesa na własnej skórze. Ale wiem, że wiele kobiet się z tym boryka, bo właśnie ciągle słyszą „musisz dać radę, tyle kobiet w Twojej sytuacji sobie poradziło”, to tym bardziej popycha nas do myśli, że właśnie one dały radę, a ja nie potrafię. Każda sytuacja jest inna, stąd nie powinniśmy nigdy się porównywać. Tak samo nienawidzę porównań, że kiedyś było ciężej, mąż nie pomagał, nie było pampersów, nie było… ale kiedyś było kiedyś, teraz jest teraz. Co to zmienia? Czy mam się czuć gorsza, bo moje dzieci mają wspaniałego ojca, który mi pomaga, ba! wiele czynności robi lepiej? Czy będę lepszą matką mając dodatkową pralkę pieluch? Nie – więc nie patrzmy na innych, mam tu też na myśli siebie. Często dostaję od Was maile z pytaniem „jak ty to godzisz? mam tylko jedno dziecko, nie mam bloga, nie prowadzę własnej działalności, a Ty to wszystko ogarniasz i w dodatku świetnie wyglądasz – jak Ty to robisz?”. Wspominam wtedy post – życie to gra – (przeczytacie TU), w którym dokładnie napisałam jak jest. Blog to miejsce które ma inspirować, chcę abyście czerpały garściami z moich doświadczeń, abyście wierzyły w siebie nawet w chwili zwątpienia. Na blogu często pokazuję czyste wnętrza, ale tak nie jest, u mnie również panuje sajgon, jest sterta prania i niepomytych naczyń, ale niestety każdy lubi ładne obrazki, a takie nie wyjdą na tle owego bałaganu. W tym miejscu mogę podziękować Wam, że jesteście, że czytacie bo… ja robię to dla Was – dla Was znajduję dodatkowy czas, to dla Was chcę ładnie wyglądać, to Wam staram się pokazać, że mimo bywa czasami ciężko, to każda sytuacja ma swój szczęśliwy finał… ;-)

Zobacz także

Komentarze

8 odpowiedzi na “Będzie dobrze, Bądź silna, Dasz radę – ile razy to słyszałaś?”

  1. Aga pisze:

    Super,super tekst tak bardzo oddaje to co nie umiałam ubrać w słowa! Prawa jest taka, że im wiecej mamy zajęć tym lepiej funcjonujemy i tym lepiej umiemy sobie wszystko poukładać. Ja jestem na takim etapie życia,że mam roczne dziecko,jestem w drugiej ciąży,jestem uzależniona od męża (co jest dla mnie nowością) wyjechałam za nim za granice..Nie znam języka,siedzę w domu..Ogólnie mam takie dni gdzie nie poznaje siebie bo łapie mnie takie przygnębienie.Podziwiam Cię:*

    • Podziwiam, ja nie potrafiłabym wyjechać. Kiedyś mąż proponował, ale nie… nie odnalazłabym się tam, więc wielkie brawa dla ciebie i trzymam kciuki za nową codzienność, za ciąże, i dużo zdrówka życzę!

  2. Agnieszka pisze:

    Niestety nie każdy rozumie, że to dla nas nowa rola, wszystko się zmienia i nie jest tak kolorowo jak pisza w gazetach,ale musimy być silne dla tego maleństwa choć czasami chce się uciec gdzie pieprz rośnie! A dzieki kobietom takim jak Ty można uwierzyć, że bedzie dobrze!

  3. załamana pisze:

    Mądry i tekst. Najważniejsze jest wsparcie najbliższych….w szczególności męża. Niestety ja na swojego nie mogę liczyć. Kompletnie w niczym mi nie pomaga – nie zajmie się dzieckiem, nie ugotuje, nie posprząta, nawet nie wyrzuci śmieci. Jest śmierdzącym leniem, który cały czas wyleguje się na kanapie przed TV turbo :/. Konsekwencje są takie, że nie mam dla siebie ani chwilki, ja mogę pomarzyć o filiżance herbaty czy normalnym śniadaniu, nie wspominając o chwili dla siebie na pielęgnację swojego ciała :(. Każdą wolną chwilę jaką uda mi się wygospodarować , poświęcam na sen. Może to wyda się nie wyobrażalne, ale na prawdę – jestem sama ze wszystkim. Mam jedno dziecko, które jest trudne w wychowaniu :/. W zasadzie przez to , że się nam nie układa , mały robi się bardziej nerwowy niż jest. Nie umiemy się już dogadywać, chcę od niego odejść, uwolnić się z tego toksycznego związku. I prawdą jest to, że można sobie dać ze wszystkim radę. Kosztem czasu poświęconego sobie, wszystko można, kosztem snu, odpoczynku….pytanie tylko jak długo tak można ciągnąć? Zazdroszczę pozytywnie szczęśliwej rodziny. Ja nawet o tym mogę sobie pomarzyć. Mojemu synowi brak ojcowskiej ręki, nie na wszystko starcza mi czasu, przez co moje dziecko jest trochę opóźnione z umiejętnościami. Ostatnio byliśmy w szpitalu i tam też byliśmy skazani tylko na siebie – ja +syn. Ojciec zawalił nawet jako zaopatrzeniowiec. On siedział w domu i nawet nie posprzątał mieszkania podczas naszej nieobecności i nie ugotował obiadu, pal licho mi, ale nawet dziecku! Kiedy on oglądał TV, ja 24h/dobe zajmowałam się małym, marudnym , chorym dzieckiem…. Madzia cholernie mi ciężko i odechciewa mi się żyć. Zdałam sobie właśnie sprawę, że ten facet zrujnował moje życie :/. Jestem matką na 2 etaty – za tatę i za mamę, do tego pracuję zawodowa na etacie.Jest cholernie ciężko :(.

    • to przykre co piszesz. Przecież mężczyźni są tak samo odpowiedzialni za dzieci jak my. U Nas był czas, że Aleks wolał przebywać ze Sławkiem, ale to przez moje ograniczenie w czasie ciąży. Teraz wszystko wróciło do normy ;-) może porozmawiaj z nim szczerze, powiedz czego oczekujesz? Warto zawalczyć, jeśli się nie uda, to faktycznie szkoda Twojego życia.

  4. angelica -matka dwoch wspanialych synow pisze:

    po przeczytaniu tego artykulu pragne pochawlic mojego meza ktory robie bardzo duzo dl anas I mimo wszystko ja jestem bardziej wymagajaca. czesto po przeczytaniu takiego artykulu daja sama sobie kopa w tylek I postanawiam byc bardziej kochana dla mojego meza, wdzieczna mu za to co robi dla nas. Ja pracuje full time na rano od 8 do 16, moj maz full time na popoludnie od 3 do 1 w nocy). a wiec to on:
    -wstaje rano do dzieci ( Sebus ma roczek, Kubus ma 4,5)
    -daje im snadanie
    -zawiezie Kubusia do Montessori na 9 rano
    -zajmuje sie Sebusiem
    -odbiera Kubusia o 13
    -ugotuje obiad I nakarmi
    -wychodzi do pracy o 14.30 I wraca o 1 am.
    -tez on robi pranie w domu (okolo 2 razy w tyg po 3: biale, ciemne, dzieciece)
    -gotuje obiad 5 razy w tyg ( ja tylko w weekend)
    -tez on zajmuje sie wszystkimi platnosciami a wiec jest naszym ksiegowym
    -to on organizuje nam wakacje szuka co najlepsze dla nas, wynajmuje auto I kupuje bilety lotnicze ( ja tylko potwierdzam czy sie zgadzam jak nie to szukamy dalej razem ale on wszystko organizuje)
    -on zapewnia nam paliwo by wystarczylo na cala zime ( palimy codziennie w kominku)
    – I wiele wiecej
    Pewnei spytacie jaka ja mam role? :) Zajmuje sie codziennie wieczorem dziecmi, kapie oboje, klade spac, sprzatam dom, lazienki, prasuje, ja zajmuje sie zakupami ( jedzenie oraz ubrania) orazorganizuje im roznego rodzaju lekcje, nauki, basen, zabieram je do bawialni. organizuje imprezy rodzinne. Pieke najlepsze ciasta na swiecie:) gotuje w weekend oraz zajmuje sie dziecmi od rana do wieczora dziecmi w weekendy.
    Madziu moj maz tez czesto robie lepiej niz ja wiele rzeczy. lepsza pizze, ja natomiast gotuje lepsze leczo; po prostu sie uzupelniamy.

    a wiec wnioskuje ze musze bardziej doceniac to co mam, bo moj maz to skarb!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.