Te myśli

Plamienie = poronienie?

Każde krwawienie w ciąży jest niepokojące, ale nie musi oznaczać poronienia. Ten wpis kieruję do kobiet, które szukają szczęśliwych zakończeń w tym trudnym czasie ;-)

To jak dowiedziałam się o ciąży i powiedziałam mężowi, przeczytacie TU – klik.  Jednak nie wszystko było takie kolorowe… Z racji, iż należę do kobiet, które miesiączkują nieregularnie, to postanowiłam zrobić również badanie hormonu beta hcg, by bliżej określić tydzień ciąży. Wiedziałam, że jeśli będzie zbyt szybko, to u lekarza i tak nic się nie dowiem ;-) Jaka była rozpacz, gdy według wyniku wyszło, że w ciąży nie jestem! Pamiętam jak dziś telefon męża, który odebrał wynik… zadzwonił i powiedział: „kochanie chyba nie jesteś w ciąży” i cisza…, oczywiście kazałam mu kupić kolejny test. Gdy przyszedł od razu go wykonałam i co? 2 kreski! Zaczęłam płakać i myśleć „co się ze mną dzieje?”, przecież to wyniki krwi są bardziej wiarygodne… Już wtedy pomyślałam o poronieniu… że ciąża się nie rozwija dlatego hormon niski, a test jeszcze wykrywa. Tego samego dnia zaczęłam szukać placówek które robią wyniki 24h i … kolejny wynik potwierdził 6 tydzień ciąży! Tak tak laboratoria mogą się mylić. Mój wynik otrzymała kobieta która w ciąży nie była. Byłam wściekła, jednak nie miałam sił i ochoty dochodzić racji w 1 placówce. Odpuściłam, ale za 2 dni zrobiłam kolejny wynik i hormon wzrastał ;-))
Pierwsza wizyta u ginekologa też nie należała do miłych. Według lekarki „ciąża była młodsza” o 2 tygodnie (według pomiarów). Serduszko jeszcze nie biło. Zmartwiona wróciłam do domu. Kolejna wizyta za 2 tygodnie. Na parę dni przed wizytą zaczęłam plamić czystą krwią. Z racji, iż była to godzina 23 pojechałam do szpitala, po drodze wypłakałam morze łez przekonana, że poroniłam. Oczywiście byłam 4-ta w kolejce, ten czas tak po mału mijał… Jednak gdy weszłam okazało się, że serduszko bije i ciąża się rozwija. Powód plamień? Nieznany – „czasami tak bywa”. Przepisano mi jednak duphaston na podtrzymanie. Gdy poszłam do „swojej” Pani doktor usłyszałam „ciąża zagrożona” i tak żyłam w tym przekonaniu. Parę dni było spokojnie, aż kolejnego dnia znów zaczęłam krwawić… moja lekarka nie mogła mnie przyjąć, więc zdesperowana zaczęłam szukać lekarza, który tego samego dnia mnie jeszcze przyjmie. Trafiłam wtedy na stronie centrum zdrowia Medfemina. Poprosiłam o wizytę, co prawda nie było już miejsc jednak, gdy powiedziałam o swojej sytuacji Pani z recepcji zaproponowała, że zapyta lekarza. Zgodził się i przyjął mnie o 21. To od tego lekarza usłyszałam „jaka ciąża zagrożona?” i przedstawił mi powody krwawień. I wiecie co? Po tej wizycie już nigdy nie plamiłam… nie wiem czy to psychika kobiety tak działa? Ale wiem jedno – wybór lekarza ma znaczenie! Musi wspierać w trudnych sytuacjach ;-) To ten lekarz prowadził moją ciąże i pomógł w przyjściu na świat naszego synka. A do poprzedniej Pani Doktor nigdy nie wrócę.

Moja historia skończyła się pozytywnie, Ty też uwierz. Urodziłam 4kg szczęścia!

Więcej zdjęć z sesji noworodkowej TU – klik.

Zobacz także

Komentarze

12 odpowiedzi na “Plamienie = poronienie?”

  1. Eli Tara pisze:

    Madziu pamiętam jak się bałaś i bardzo mocno ściskałam kciuki za Was! :) ja też trafiłam pierwotnie do lekarza który mi powiedział że jeszcze mogę poronić bo mam złe wyniki. Płakałam kilka dni aż także trafiłam do wspaniałego doktora który do końca mnie prowadził. Więc hepi endy się zdarzają :)

  2. bunio pisze:

    Jak czytam Twój wpis tez przychodzą wspomnienia złe z początku ciazy. U mnie niedoświadczona lekarka w szpitalu zdiagnozowała krwiaka okolokosmowkowego. Zatrzymali mnie w szpitalu i powiedzieli, ze mam małe szanse, że ciąża sie utrzyma. Nikt nie powtórzył przez kilka dni badań. W końcu moj maź zainterweniowal i domagał sie powtórnego badania usg. Dwóch lekarzy robiąc badania powiedziało ze żadnego krwiaka nie mam, dziecko zdrowe, bardzo ruchliwe. Nikt mnie nie przeprosił za pomyłkę…za morze wylanych łez i okropne traktowanie. Na szczescie trafiłam na cudownego lekarza prowadzącego i wspaniały szpital:) ale niesmak z 11tc pozostaje:(

  3. Anonymous pisze:

    Ostatnio coraz częściej słyszy się o złych decyzjach lekarzy, o zaniedbaniu, itp. Przeraża mnie to, bo dla lekarza jest to kolejny przypadek, a dla kobiety to najważniejsza sprawa na świecie!
    Ja na szczęście trafiłam na naprawdę wspaniałego lekarza, który do każdej kobiety podchodzi poważnie i wyrozumiale.
    Marysia

  4. Retromoderna pisze:

    Ciężko trafić na dobrego lekarza-niestety. Ja trafiłam przypadkowo, na dość fajnego lekarza, ale jeździłam do niego na drugi koniec Krakowa. W ciąży miałam problem z przedwczesnymi skurczami – 4/5 mies. Straszne nerwy i spadek formy psychicznej.. Musiałam leżeć przez pewien czas i bardzo mało chodzić, nic nie podnosić. Na szczęście wszystko skończyło się również dobrze, tak jak u Ciebie :))
    pozdrawiam

    • to świetnie! Gratuluję słodkich dzieciaczków!
      To prawda – nerwy i spadek formy psychicznej, to nieuniknione w takich sytuacjach.
      Mój wybór lekarza też okazał się przypadkowy, więc po raz kolejny mogę stwierdzić: „najlepsze zdarza się przypadkiem” ;-))

  5. dobrze wydane pisze:

    Ja zaczęłam plamić w 5 tygodniu, moja mama poroniła dwie ciąże, więc bałam się strasznie, że mnie to też będzie czekać. Pojechaliśmy od razu do lekarza, usg, duphaston, uspokojone nerwy. I też słowa przecudownego pana doktora że „zdarza się, nic się nie dzieje”.

    Za 2 tygodnie nasz zdrowy silny synek przyjdzie na świat :)

    • ooo jak miło czytać, że coraz więcej pozytywnych zakończeń.
      Szczęśliwego rozwiązania!;-)

    • Anonymous pisze:

      Ja też plamiłam w 5 tygodniu, bałam się strasznie, bo pierwszą ciążę poroniłam w 7tyg. Na szczęście druga ciąża, mimo że zagrożona , dzięki wspaniałemu doktorowi i wsparciu partnera dobiega końca i za chwilę będę mamą.
      Życzę szybkiego i bezbolesnego porodu!

      Paulina.

  6. dobrze ze wszystko dobrze sie skonczylo :)

  7. Chryste, jak ja znam to uczucie.
    Wybór lekarza to podstawa!!! Spotkałam ich wielu na mej drodze i przez wielu wylałam morze łez.
    http://ciazowomi.wordpress.com/2014/03/02/225280-nie-rob-sobie-nadziei/
    Ale nam się udało mimo tego co nam zaserwowali… :) oby wszystkim mimo plamień/krwawień się udawało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.