Chwile

To będzie piękny dzień…

Wiedziałam że 26 marca będzie dla nas wyjątkowym dniem, w końcu na świecie pojawi się nasz drugi synek! Niestety tego dnia wszystko szło nie tak jak byśmy sobie wyobrażali…

Mimo, że to mój drugi poród (cesarskie cięcie) i wiedziałam czego się spodziewać, to było całkiem inaczej niż za pierwszym razem. To czego się obawiałam stało się realne. To co bolało 1 razem, teraz bolało podwójnie. Czy to kompetencja, czy nastrój człowieka, ale tego dnia nie miałam szczęścia z przydzieleniem anestezjologa i położnej, które uprzykrzyły mi tych chwil.

Gdy byłam przygotowywana do porodu już w pokoju zaczęły się nieprzyjemne kłótnie anestezjologa z położnymi. Rozchodziło się o środek cytrynowy, który powinnam wypić przed zabiegiem. Gdy okazało się, że nie ma go na stanie, to panie między sobą udowadniały sobie kto za to jest odpowiedzialny. Ja z tej kłótni pamiętam słowa „a kto będzie odpowiedzialny, gdy Pani umrze mi na stole”? Czułam się niekomfortowo ze świadomością, że jednak tego środka nie wypiję ;-) ale to tylko początek. Przyszedł czas na znieczulenie… niestety kilkukrotne, bo anastezjolog nie mógł się wkłuć. Oczywiście po którymś razie zaczęłam płakać, na co usłyszałam „następnym razem pozwólcie im wszystkim rodzić, to będzie wiedziała co to ból”… Tylko w tym wszystkim nie chodziło o mój ból, ale o brak zaufania. Gdyby nie sytuacja, że zabieg miał wykonywać mój lekarz ginekolog (któremu dziękuję za pomoc w przyjściu na świąt Ignasia), to naprawdę bym stamtąd uciekła. Gdy kolejny raz nie udawało się wbić poprosiłam aby anestezjolog spróbował w pozycji siedzącej (wcześniej leżałam), tłumaczę, że tak byłam znieczulana przy 1 cc i udało się od razu. Oczywiście usłyszałam, że to nie zależy od pozycji. Po kolejnym nieudanym wkłuciu mogłam usiąść i udało się za 1 razem… po co więc tyle złości?

Po „5 minutach” usłyszałam już Ignasia! Jego płacz, ale na krótko bo potem chwilowa cisza (zadławienie wodami płodowymi) i znów jego płacz. Następnie „chłopiec 3640g, 54cm, 10 pkt!”. Byłam taka szczęśliwa i zaś płakałam… ale tym razem były to łzy radości! Dostałam go na siebie! Piękna chwila, której nie doznałam z Aleksem. Ignaś potem powędrował do taty, a ja na salę poporodową. Na nasze nieszczęście w szpitalu obowiązuje zakaz odwiedzin, mąż więc nie mógł przy mnie być. Brakowało rozmowy, tego wygadania się. Ale ok, zacisnęłam zęby i „odpoczywałam”. Po 2 godzinach słyszę na korytarzu zamęt, piszczącą matę któregoś dziecka, nagle słyszę „to u Rowińskiego!”. Że jak? u mojego syna? Przecież wszystko było dobrze! Oczywiście od razu poprosiłam o wyjaśnienie. Dowiedziałam się tylko, że Ignaś ma problem z oddychaniem, zabrali go do inkubatora i będą monitorować. Oczywiście zaraz w szpitalu pojawił się mąż, rozmawiał z lekarzami i znał sytuacje, a ja w tej sali nadal nieświadoma. Przyszedł do mnie by opowiedzieć, na co został wyproszony przez położną i usłyszałam z jej ust „to że Państwa dziecko ma problem adaptacyjny nie oznacza, że mogą łamać Państwo zasady szpitala”. Gdzie empatia, pytam? Czy ludziom sprawia przyjemność być niemiłym. Oczywiście odpowiedziałam, że mąż chciał mnie poinformować, a jeśli jej to przeszkadza to niech wezwie lekarza, na co odpowiedziała, że lekarz informuje gdy coś się dzieje, „widocznie się nie dzieje”. Kolejno usłyszałam od niej „tak to jest gdy ustala się termin, a nie czeka jak dziecko samo chce wyjść”. To wywołało kolejne łzy z moich oczu. Leżałam, płakałam i czułam się bezradna. Nie czułam nóg, nie mogłam więc wstać, pomóc. Gdy tylko odzyskałam czucie, chciałam jak najszybciej wstać i pójść do Ignasia! Psychika dużo zdziała… miałam tyle energii w sobie, ból nie miał znaczenia. Gdy go zobaczyłam zaś zalałam się łzami – leżał spokojnie, taki śliczny, grzeczny. Poczułam ulgę gdy usłyszałam, że sytuacja jest stabilna „tak czasami bywa”. Nie mogę więc nic złego powiedzieć na opiekę neonatologów, pediatrów którzy zadbali o zdrowie Ignacego. Dostaliśmy profilaktyczny antybiotyk (10 dni), w między czasie zrobili mu szereg badań – USG główki, serduszka, bioder. To już 8 dzień w szpitalu, spędzamy tu Święta… mimo, że cholernie tęsknie za Aleksem, za mężem, domem, to jestem szczęśliwa, szczęśliwa, że mam zdrowe dziecko! Dziękuję Ci Boże…

poród przez cesarskie cięcie historia

Przez ten czas miałam okazję poznać wiele mam, wiele historii i naprawdę musimy doceniać, że nasze dzieci są zdrowe, to największy dar. W szpitalu są takie malutkie istoty, które walczą mimo, że mają mniej niż 1000g… i serce się raduje gdy widzisz naklejki WOŚP na sprzęcie – bo warto pomagać, te dzieci Nas potrzebują…

Pytacie czy Aleks widział braciszka, niestety jak wspomniałam jest zakaz odwiedzin, a tym bardziej dzieci. Ta chwila więc jeszcze przed nami…

wybór imienia Ignaś

Jak ja się czuję? Lepiej! Kręgosłup odpuścił, żołądek również. Teraz pełna sił czekam na powrót do moich pozostałych 2 mężczyzn … <3

 

rożek – ColorStories_klik

pieluszka w gwiazdki – Pink no More_klik

body z dniem tygodnia – F&F Tesco

kubek – Lilladecor_klik

Zobacz także

Komentarze

30 odpowiedzi na “To będzie piękny dzień…”

  1. Marta pisze:

    Okropność :( W sensie, że zachowanie tych ludzi, którzy powinni pomagać, odpowiadać, doradzać… To ich praca do cholery, strasznie mnie wkurza jak słyszę o takich co to za karę w pracy siedzą i ludzi niepotrzebnie stresują i plują swoim jadem… Za jakieś 2 tygodnie i mnie to czeka i choć jeśli nic się nie zmieni to poród będzie naturalny to ja i tak się boję, chyba nie tak bardzo tego bólu jak tego, że trafię na jakiś wrednych ludzi, którzy zamiast pomagć będą utrudniać :/

  2. paula pisze:

    Wzruszajaca ta Wasza histaria ..ja tez niedawno 17.02.mialam cc i tez mam Ignasia na moje szczescie mialam duzo milsza opieke w szpitalu ..my wyszlismy po2 dobach ale sama (jeszcze przed porodem )przelerzalam 2 tygodnie i tesknota za corka ogromna u nas odwiedziny sa ale ona akurat zlapala grype
    zazdroszcze tej chwili tuz po wyjeciu synka gdy dostalas go do siebie …ja niestety nie i jakos niemoge sobie tego darowac ..czuje taki niedosyt zwiazany z tym porodem ……
    zycze Wam duzo zdrowka

    • Ja Aleksa też nie otrzymałam i też czułam niedosyt o czym pisałam w poście o CC. To piękne uczucie dlatego nie rozumiem dlaczego właśnie ograniczają ten pierwszy kontakt mamy z dzieckiem. Kolejny raz zależni jesteśmy od ludzi.

      • Edyta pisze:

        też nie dostalam moich synków ( pierwszy wczesniak),przy drugim słyszałam go,pozniej zamyslona czekalam i mi go na chwilke pokazali po czym zabrali do mierzenia i ważenia…

  3. Kasia D. pisze:

    najważniejsze, że Ignaś jest zdrowy :)
    trzymajcie się :*

  4. Edyta pisze:

    3maj się! rzeczywiście niemiłe doświadczenie… ale co nas nie zabije to nas wzmocni!! ja drugie cc wspominam o wiele lepiej…

  5. andzelika_abramowska pisze:

    Czytam, czytam… smutno mi. Myslę o tym, że nigdy nie wiemy co nas czeka, na kogo trafimy. Czy na polozna, ktora wstala prawa, czy lewa noga. Jak bedzie sie do nas zwracala w ciezkich dla nas momentach… i czytam dalej, piszesz, wyrzucasz to co na sercu lezy z tego 26.03.2015. Podziwiam Cię z każdej strony, na pewno jest tutaj duża zasluga meża. Zakończyłaś pierwsza czesc wpisu piękną puentą „mam zdrowe dziecko, dziekuej Ci Boże”. To takie swoiste, dosadne, wymowne podsumowanie calej ciazy, calego porodu. Wszystkich smutkow, bolu, i radosci.

    Jak to mówią, swieta , swieta i po swietach. Nie obejrzysz się , a już bedziecie w domu!

    PS Ignaś jest kopią pierworodnego!

    Pozdrawiam, wesołego zająca życzę i buziaki! :)

    • wszystko inne jest nie ważne. Całe 9 miesięcy modliłam się o jego zdrowie i gdy tylko go zobaczyłam, usłyszałam 10pkt byłam prze szczęśliwa. Dlatego tak bardzo zaskoczyła mnie informacja, że jest problem adaptacyjny i wystąpił po jakimś czasie. Ale to już było… teraz myślami jestem z tymi maluszkami. Ignaś w inkubatorze był tylko 1,5 dnia a one parę miesięcy… podziwiam te mamy, maluszki… i smutno na sercu.

  6. Anibarpiomar pisze:

    gratulacje, :) dobrze że wszystko dobrze, Mój Aleks za 5 dni będzie miał 2 miesiace i spędziliśmy w szpitalu 9 dni z zapaleniem płuc ! było strasznie, nie wyobrazam sobie braku odwiedzin, strasznie testkiłam za dziecmi za domem :/

  7. ana pisze:

    Madziu bylas i jestes bardzo dzielna. To okropne, ze w tak trudnych chwilach spotkalo Cie tyle nieprzyjemnosci… dobrze ze sytuacja Ignasia sie unormowala i huz niedlugo bedziecie coeszyc sie soba w domowym zaciszu. moje pierwsze dzieciatko przyszlo na swiat przez cc koncem grudnia. Poszlam do szpitala myslac ze mam alergie, wyszlam z dzieckiem – cholestaza ciazowa. Na opieke nie moge jakos szczegolnie narzekac, ale podejscie do pacjenta pozostawialo wiele do zyczenia. Bylam w szoku, ze za chwile poloza mnie na stole i wyciagna Franka, ze nie jest juz bezpieczny w moim brzuchu. Bardzo zalezalo mi na porodzie sn, a na wszystkie moje pytania, moze i glupie, ale dla mnie wrecz kluczowe odpowiedzi byly udzielane niechetnie i w tonie malo uspokajajacym. Prob znieczulenia bylo 4. Do dzis bol daje mi sie ostro we znaki. Ale moj synek urodzil sie caly i zdrowy i to bylo i jest najwazniejsze. Juz wiemy, ze postaramy sie o rodzenstwo dla mlodego, ale na mysl o pobycie w szpitalu robi mi sie slabo…

    • mnie tylko zastanawia dlaczego musimy się na to godzić, że jesteśmy od tych ludzi zależni.. a może to nasza wina, że nie znamy swoich praw i nie głosimy ich otwarcie. Z tej całej sytuacji ratowało mnie to, że w szpitalu miałam „swojego” lekarza, który po raz kolejny dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Powodzenia w „produkcji” ;-))))

  8. Asia pisze:

    ojej….w którym to szpitalu taki brak empatii? Ja 2x rodziłam na Brochowie ale sn. Przy porodach położne ok, ale już na noworodkach prawie wszystkie miały muchy w nosie i straszny problem, żeby nauczyć mamy przestawiać dziecko do piersi…

    • Na Kamieńskiego. Nie wrzucałabym jednak wszystkich do „jednego wora”. To mój drugi poród w tym szpitalu i naprawdę byłam i jestem zadowolona. Tylko te 2 osoby. Natomiast położna która przyszła na kolejną zmianę i opiekowała się mną podczas kąpieli to „złota” kobieta, która mnie pocieszała, opowiadała o swojej rodzinie itd, a potem chciała mnie zawieźć na wózku do Ignasia, ale chciałam iść sama ;-)) Na szpital nic złego nie mogę powiedzieć, nawet muszę zwrócić uwagę na fakt, że mają dobry odział neonatologiczny i dzięki szybkiej reakcji wszystko jest dobrze ;-))

  9. Magda pisze:

    Witam, mnie za 7tygodni również czeka poród, ale mnie przeraża poród sn. Lekarz twierdzi, że mój chłopczyk będzie sporych rozmiarów, więc mam nadzieję, ze może jednak cc:-). Mój ginekolog również pracuje na kamienskiego, czy moge poznać nazwisko twojego lekarza?

    • Marek Kwiecień – lekarz o bardzo wysokiej kulturze osobistej. Traktuje pacjentki z ogromnym szacunkiem, a przy okazji da się z nim pożartować :-) Jestem bardzo zadowolona z opieki doktora, dzięki której czuje/czułam się pewnie i bezpiecznie ;-)

  10. Żaneta pisze:

    U mnie znowu było na odwrót (tak jak Ci pisałam): dla mnie opieka super, ale brakło specjalistów dla noworodków. Tego co wysłuchałaś, to współczuje, bo to takie infantylne. Przecież to nie do końca tak, że sama chciałaś i zaplanowałaś tą cesarkę. Ale najważniejsze, że z Ignasiem wszystko ok, a te głupie uwagi z czasem pójdą w zapomnienie ;)

  11. totka pisze:

    Ehhh, 26.01.2013 w szpitalu na Kamienskiego po cesarsku, przyszedl na swiat Jas. Przed porodem lezalam 2 tygodnie (1 tydz. na septyku z powodu braku miejsc na patologii i 1 tydz. na patologii ciazy), po cc nie bylo dla nas miejsca na poloznictwie wiec wyladowalam na septyku. Tez byl zakaz odwiedzin… Jaś mial wysokie CRP wiec tez mial antybiotyk, a mnie w miedzyczasie rozeszla sie rana po cc i po mojej antybiotykoterapii mialam ponowne szycie. Na drugi dzien, tj. Po 3 tyg od porodu wyszlismy zdrowi ze szpitala, w ktorym spedzilam 5 bitych zimowych, snieznych i mroznych tygodni BEZ ODWIEDZIN, czego bardzo przestrzegano. Koszmar!
    Na domiar zlego – mialam problemy z karmieniem, a Pani doradczyni laktacyjna akurat miala 2 tyg urlopu, a laktatora (takiego na obie piersi na raz) z poloznictwa nie wypozyczano na septyk. No masakra!
    Wszystko sprzysiegalo sie przeciwko nam. Teraz, kiedy zaczynam rozmyslac nad rodzenstwem dla Jasia wydaje mi sie, ze Kamienskiego nie jest dobrym miejscem na porod…

  12. Ojej to faktycznie koszmar, a najbardziej brakuje tego kontaktu. Na położnictwie leżałam teraz tylko 2 dni, potem septyk i tu jednak przymykają oko.. a na położniczym zero odwiedzin. Przy 1 ciąży również leżałam na patologii, nie można narzekać na warunki, tylko ten septyk ;P mnie dobija brak przewijaka. Jeśli chodzi o szpital to na pewno dobry wybór w takich sytuacjach jakich my doświadczyliśmy, czyli potrzebna szybka reakcja lekarzy. Zaoszczędzamy czas aby przewieź dziecko do innego szpitala.

  13. Ewelina pisze:

    Czytam Twoją historię i przypomina mi się moja… 39 tc skurcze lekkie w domu, rozwarcie od tygodnia postępuję więc pojechałam rodzić! z planem że wykonam to tego dnia… nie odpuszczę dziś urodzę! Zadecydowali o indukcji. Po godzinie dostałam znieczulenie i po kolejnej miałam synka. Śliczny, 10 pkt, dwie godziny na mnie leżał, karmiliśmy się. Martwiło mnie jedynie to że nie płakał, w nocy nie domagał się jedzenia, apatia. Okazało się że ma problemy adaptacyjne, cukier na poziomie 30, spadki saturacji. Dostał dwa antybiotyki. Leżał w inkubatorze. I teraz wiem że to pewnie nie był jeszcze jego czas na wyjście na ten świat… Przy drugim dziecku pewnie będę czekać aż poród sam się rozwinie. A już na pewno nie dam podać sobie oksytocyny.

  14. Rodziłam 3 dni wcześniej i też mam Ignasia :), też byłam dłużej w szpitalu z zakazem odwiedzin…

  15. Marta pisze:

    Kochana, wiem, jak się czułaś… Ja tak miałam przy pierwszym cięciu, może nie przy samym porodzie ale potem, na sali pooperacyjnej. Położna ani razu, całą noc, nie zmieniła nam podkładów, nie podawała leków przeciwbólowych, bo albo rozmawiała z cała rodziną non stop przez telefon albo wyszła sobie z kubkiem z sali, zapewne na kawkę do koleżanki z innego oddziału. Koszmar… Do tego doszło mi okropne samopoczucie, przez kilka dni nie byłam w stanie się sobą zająć
    Drugie cc miałam mieć w tym samym szpitalu, długo się wahałam, ale pomyślałam, że drugi raz nie zdarzy mi się to samo. I miałam rację :) drugie cc to była pestka. i jak się dowiedziałam to tamta położna została zwolniona dyscyplinarnie.

    Dobrze, że u ciebie wszystko się dobrze skończyło, dużo zdrówka dla chłopaków :) (w ogóle mamy synów prawie w tym samym wieku, młodszy też nazywa się Ignaś ;)

  16. Marta Stadnik pisze:

    Czytając oczywiście popłakałam się. Jakoś po porodzie stałam się bardzo wrażliwa. Na szczęście wszystko dobrze z Ignasiem. Ja również miałam komplikacje przy porodzie. Rodziłam naturalnie przy pomocy vacuum. Do tej pory nie wiem co było tego przyczyną, nikt mi nie powiedział (tylko 5% porodów tak się kończy). A to troszkę mojej winy z mężem, że nawet nie zapytaliśmy, byliśmy za bardzo zajęci synkiem. Najprawdopodobniej było zagrożenie życia dziecka, a na cesarkę było za późno. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.