Codzienność – jak ją oceniasz? Czy podobnie jak ja, doceniasz ją, gdy coś zmienia się na gorsze? W obliczu niepowodzenia zauważasz, że Twoje życie, nawet momentami zwyczajne, jest tak naprawdę radosne? I dlaczego odkrywamy to dopiero, gdy dzieje się coś złego? Wtedy chcemy wrócić do tych chwil, nawet przeciętnych, byle nie cierpieć.
W ostatnich dniach, kiedy doświadczyliśmy kolejnej dawki stresu (w obawie o kolejną hospitalizację Ignasia), doszłam do wniosku, że nie potrafię się cieszyć. Nie potrafię się cieszyć codziennością. Ale gdy spojrzę wokół, to wiem, że nie tylko ja. A przecież życie jest do przeżycia – po prostu. Na nic zatem chore cele, lepiej „być” niż „mieć”. Nie tak dawno byłam z Ignasiem w szpitalu (10 dni na zapalenie płuc). Kiedy tam byłam tęskniłam za naszym łóżkiem, za kąpielą w wannie, za zapaloną pachnącą świecą – za wszystkim co sprawia, że czuje się „u siebie”. Teraz gdy Ignaś znów zachorował, i zdałam sobie sprawę, że historia może się powtórzyć, od razu czułam przeszywający strach, tęsknotę za codziennością, na którą jeszcze z rana psioczyłam, a bo pranie trzeba wstawić, dom odkurzyć, obiad ugotować. Chcę to robić, nawet x 3, byle być w domu, wśród wszystkich moich mężczyzn. Nie chcę tęsknić, nie chcę płakać. Chcę obudzić się w swoim łóżku. Tylko tyle, czy aż tyle? (Nie)codzienne przyjemności, czym są? Są małą chwilą radości. A co decyduje, że choć przez chwilę jesteś szczęśliwa? Może chwila relaksu w wannie, być może lody na mieście, a może zapach świeżej pościeli lub pierwszych stron nowej książki? Nie szczędźmy sobie chwil przyjemności, skupmy się na codziennych rzeczach, które pozwalają się nam odprężyć. I tym sposobem dziś nie wzięłam prysznica, bo jest praktyczniejszy, szybszy, tylko zanurzyłam się w wodzie pełnej piany i przypomniałam sobie smutne wspomnienia jako szczęśliwe. Zrozumiałam, że chociażbym wybudowała wymarzony dom, to nie będę w nim szczęśliwa, jeśli nie docenię chwili, która trwa. Zbudujmy najpierw cudowny dzień z drobiazgów, wypiszmy rzeczy, które Nas uszczęśliwiają, przeczytajmy je i wdróżmy w życie, bo najmniejsze przyjemności dają największe szczęście!
Ps. Mężu, chcę jak najwięcej niespodziewanych buziaków, o tak! ;*
spodnie i t-shirt – Zara
konik na biegunach – Janod
zwariowany piesek do ciągnięcia – Janod
- 16 marca 2016
- 14 komentarzy
- Chwile, Dziecięcy świat
Zobacz także

Miętowe meble w pomieszczeniu, o którym marzyłam! – zobacz projekt naszej pralni
Muszę przyznać, że jestem podekscytowana tym wpisem, ponieważ udostępniam Wam mój projekt ...
Komentarze
14 odpowiedzi na “(NIE)CODZIENNE przyjemności – celebrujesz je?”
Piekne! I takie też „moje”…dziekuje za ten wpis :)
Ależ ładny ten wasz Ignaś <3
I nastała chwila zadumy… Dałaś do myślenia. Też tak miałam, że kiedy byłam z młodszym synem w szpitalu strasznie tęskniłam za starszym Urwisem, za domem. Obiecałam sobie, że jak wrócę będę więcej bawić się z dziećmi, znajdę więcej czasu dla męża, ale… No właśnie CODZIENNOŚĆ. Domowe obowiązki, mąż do późna w pracy… Ale teraz wiem, że muszę sprawić by moja codzienność była NIECODZIENNA. Zmieniam nastawienie. Nie ma sensu czekać na kryzysową sytuację, w której znowu będę za czymś/kimś tęsknić. Zakładam „różowe okulary” i od dziś będę celebrowala każdy dzień, każdy wieczór, każdą chwilę z rodziną. Chyba właśnie takiego kopa potrzebowałam. Dzięki :-*
Jakie to prawdziwe ? mam 3 córki często chorują… szpital działa przerażająco. Piszesz mądrze życiowo i prawdziwie. Kolejny Twój wpis wzruszył mnie do łez ☺zdrowia dla małego dzielnego pacjenta?????i uściski dla super mamy.
Nie zapomnę nigdy jak rok temu wylądowałam z synem w szpitalu. On rotawirus a ja w 6 miesiącu ciąży! Jak tęskniłam za domem, za codziennością. Teraz dmycham i chucham na moje dzieciaczki byle tylko sytuacja się nie powtórzyła. Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka :-)
Dokładnie ! doceniam każdą sekundę spędzoną z moimi dziećmi niema nic cenniejszego,kocham codzienność z moimi dziewczynkami byledz były zdrowe a mama wszystko wytrzyma bo uśmiech dziecka wszystko wynagradza:)
zycze duzo zdrowka dla synka I calej rodzinie!
zgadzam sie, życie to przeżycie!
jest ciezko. cholernie ciezko. ale zawsze powtarzam sobie ze moglo byc gozej. I wtedy ciesze sie kazda chwila. codziennie po pracy robie tylko to co musze tj przygotowanie kolacji zapalenie ognia takie rzeczy ktore nam wszystkim ulepszy humory I zycie:) bawie sie dziecmi spedzam z nimi czas, zucamy poduszkami, skaczemy na sofe ( tzn synowie skacza a ja pilnuje) ogulnie cieszymy sie soba. dopiero jak dzieci spia ja zaczynam obowiazki domowe sprzatanie ogarniecie kuchni ( po kolacji) gotowanie obiadu na nastepny dzien. czasem tj nawet o 22 i trwa do polnocy ale mimo zmeczenia mam usmiech na buzi przypominajac sobie mile spedziany wieczor z dziecmi. ich usmiechy. radosc ze mama pozwala na to czy tamto…nie chce przegapic te chwile. zycie jest zbyt krutkie. trzeba umiec sie nim cieszyc. codzinne chwile tworzy calosc.
Trzymaj sie Madziu!
Wystarczy bardzo niewiele, aby szarą codzienność zamienić w miłe chwile. Miłość jest najważniejsza. Pozdrawiam!
ps w wolnej chwili zapraszam do odwiedzin – http://www.dzieci.faktoring.waw.pl/
Bardzo trafny post, warto celebrować nawet drobiazgi… wszystkiego dobrego :)
Od kiedy ja zostałam mamą to tempo życia paradoksalnie zwolniło… i wlaśnie zaczęłam dostrzegać te wszystkie małe codzienne cudowności :)
Ile radości może być w zwykłym popołudniowym spacerze….
Co tam dużo mówić – bycie mamą jest super! :)
P.S. Słodkiego masz synka :) Widać że pogodny Maluch.
Zapraszam do mnie :)
mamymalucha.blogspot.com
Jaki słodziak na tych zdjęciach. :-) Świetny post. :-) Pozdrawiam!
[…] wykształcenie, bloga, ale mam apetyt na więcej … tylko więcej czego? Na więcej radości z życia codziennego. A co da mi tą radość? Zabrzmi dziwnie, ale praca. Nadszedł czas w którym brakuje mi […]
Znam doskonale to uczucie.., Ignaś ma śliczne oczka, na pewno w przyszłości skradnie nie jedno serce :)
O jej jaki slodki maluszek :)